Drobnym kroczkiem miedzą powoli idzie lato
Ogląda łany zbóż, przygląda się bławatom
Podziwia polne maki i zapomniane kąkole
I małe polne bratki kwitnące w zbożu na dole.
I nagle chce odpocząć nad małym potoczkiem
Gdzie niezapominajki mrugają modrym oczkiem
Szuka suchego miejsca, ale wszędzie mokra trawa
I tak sobie myśli – wyszła głupia sprawa.
Czyżby moja wina była, że tak mokro wszędzie
Przecież w lecie słońca przydało by się więcej
Ale ja jestem to deszczowe lato
I taka moja rola i nic nie poradzę na to.
M.K.